wtorek, 2 lutego 2016

Rozdział 4

Właśnie dostałam sms'a.  Był on od Liam'a.  Chcę się jutro spotkać.  Zgodziłam się od razu. Po tak dobrej wiadomości nie mogłam zasnąć. Zrobiłam to dopiero po 23.

Nie mogłam spać. Miałam takie dziwne wrażenie że tato mi o czymś nie powiedział. I to nie była byle jaka rzecz to coś co odmieni moje życie. Z takimi myślami zeszłam na dól po szklankę soku pomarańczowego. Wypiłam ją duszkiem i schowałam do zmywarki. Podeszłam do okna. Zauważyłam że patrzy się na mnie człowiek oparty o czarne BMW. Odsunęłam się od okna, przetarłam oczy i jeszcze raz spojrzałam.  Nikogo nie było. Wystraszona pobiegłam zobaczyć czy wszystkie wejścia do domu są pozamykane a następnie wbiegłam do pokoju cioci które zerwała się na otwarcie drzwi. 

-Becca co się stało?
-Nie mogłam spać więc poszłam napić się soku i wtedy jakiś facet stał przed domem i patrzył się wprost na mnie. Wystraszyłam się więc odchyliłam się na chwilę i spojrzałam znowu nie było go ale auto cały czas stało. Podbiegłam szybko do każdego wejścia do domu zobaczyć czy jest zamknięte a następnie szybko przybiegłam tu.  
-Kochanie wydawało ci się.
-Nic mi się nie wydawało. 
-Wiesz że przez twoją sytuacje możesz mieć jakieś problemy. Idź się połóż spać. Rano pogadamy.  
Wyszłam z jej pokoju wkurzona nie mogłam tego tak zostawić. Weszłam do pokoju i wykręciłam numer na policję. Byli po 10 minutach.  Opowiedziałam wszystko ze szczegółami. Ciocia siedziała na drugim fotelu i przysłuchiwała się nam
-Rozumiem zajmiemy się ta sprawą.
-Wie pan co moja siostrzenica może mieć jakieś wyobrażenia ponieważ pochowała tatę wczoraj.  
-Gdyby to był pierwszy raz gdy dostaliśmy takie zgłoszenie to moglibyśmy tak sądzić ale miesiąc temu dostaliśmy dokładnie takie samo zgłoszenie u wspólnika pani taty pana  Marka Hołyka. 
Co?! U Karoliny była taka akcja i nic mi nie powiedziała. Widać że nasza przyjaźń nie trwała już od dłuższego czasu. 
-To okropne
-W takim razie to wszystko dziękuję bardzo. Jeżeli takie coś się powtórzy proszę po nas dzwonić. Pewien patrol zostanie przed domem i będzie obserwował was. Do widzenia. 
-Do widzenia i dziękuję za taką szybką interwencję. 
Zamknęłam drzwi za policjantem i wróciłam do salonu. 
-Przepraszam że ci nie uwierzyłam. 
-Spokojnie miałaś do tego pełne prawo. 
-Nie bądź na mnie zła ale dzisiejszą noc spędzisz u pana Roberta
-Co?! Dlaczego?!  A ty ?!
-Ja mam dzisiaj samolot do Londynu o 23.15 a tobie załatwiłam we wtorek o 7 rano. Po tym co się dzisiaj wydarzyło boję się ciebie zostawić
-A nie możemy polecieć razem ?
-Ja polecę wcześniej wszystko przygotuje. Twój pokój urządzimy jak przylecisz
-A Łukasz nie mogę z nim żyć w jednym domu.  Przecież ja go zabiję. 
-Robert mówił że nie ma go w domu pojechał gdzieś ze znajomymi. 
-No dobrze. 
-Wchodzimy do pokoju taty?
-Tak tylko pójdę się przebrać.
-A ja przygotuje jakieś kartony. 
Każda z nas poszła w swoją stronę. Weszłam do pokoju i założyłam na siebie jakieś legginsy i t-shirt.   Z wielką nie chęcią weszłam do jego pokoju. Monika już na mnie czekała.
-Masz tu karton zajmij się biurkiem i szafkami. 
Wzięłam je od niej i podeszłam do biurka. Usiadłam na podłodze i zabrałam się za dokumenty. Gdy biurko było gotowe przeniosłam się do szafy.  Włożyłam papiery do pudła. Pewna teczka przykuła moją uwagę. Wyróżniała się z pośród innych była niebieska a reszta była zwykła szaro-bura. Wyciągnęłam ja spod sterty innych teczek papierów. Bylo na niej napisane ADOPCJA. Najgorsze czarne myśli przyszły mi do głowy. Usiadłam na podłodze i otworzyłam ją. Nie mogę w to uwierzyć na pierwszej stronie było zdjęcie Louisa Tomlinsona
-Ciociu co to znaczy ?
Podeszła szybko do mnie. 
-Czy ja mam brata?
-O matko zapomniałam o tym. 
-Halo pytam się coś?!
-Tak skarbie masz brata i jest on twoim idolem. 
-Dlaczego o tym nie wiem !
-Kochanie twoi rodzice byli bardzo młodzi młodzi kiedy urodził się Louis. Twój tato miał 18 lat a mama miała 16 lat. Oby dwoje postanowili że oddadzą go do adopcji. Później bardzo tego żałowali ale urodziłaś się ty i wszystko się zmieniło. 
-Dlaczego tato mi nie powiedział?
-Pewnie bał się twojej reakcji
-Mój idol moim bratem
-Kochanie przykro mi że dowiadujesz się tego w takich okolicznościach. 
-Dobra bierzmy się do roboty, bo do jutra tego nie skończymy. 
Odłożyłam teczkę na blat biurka i wróciłam do poprzedniego zajęcia. 
Czyli jednak się nie myliłam. Coś się zmieniło w moim życiu. 

Pokój taty był wysprzątany dopiero po 12. Później ciocia poszłam się pakować a ja postanowiłam zrobić obiad. Wyciągnęłam składniki potrzebne do risotto

Gorące risotto nałożyłam na talerze i zawołałam ciocię, która jak na zawołanie pojawiła się na dole. Usiadłyśmy i w ciszy zjadłyśmy obiad.   
-Ja posprzątam a ty idź spakować swoje rzeczy do kartonów. Jutro przyjeżdża ekipa prze-prowadzkowa.  
Zrobiłam tak jak kazała. Zabrałam resztę kartonów i poszłam na górę.  

Po 20.30 kiedy wszystko już było skończone dostałam sms'a. Był od Liam'a. 
O nie ! Zapomniałam o spotkaniu ! 
Próbowałam do niego oddzwonić ale nie odbierał. No nie dziwię się mu. 
-Becca gotowa?
-Tak już.
-Co się stało? 
-Nic 
-Przecież widzę,.
-Przed tobą nic się nie ukryje. 
-Nie a teraz mów. 
-Umówiłam się wczoraj z Liam'em i zapomniałam o tym spotkaniu.
-Kochanie zadzwoń do niego. 
-Dzwoniłam nie odbiera. 
-Poczekaj czy ty mówiłaś o Payne'ie?
-Nie gdyby to był Payno to dawno już by tu siedział bo bym go porwała. 
-Oj Becca Becca. Właśnie pan Robert przyjechał po twoją torbę. 
-Już schodzę.
Wzięłam torbę i zeszłam na dół. Postawiłam ją obok drzwi i weszłam do salonu. 
-Dobry wieczór. 
-Cześć Becca. Jak się masz?
-Dobrze. A co mam zrobić  z papierami z firmy które tata miał w domu?
-Ja wezmę je do domu a jutro zabierzemy je do firmy. 
-W takim razie idę po karton. 
Wyszłam z salonu i weszłam do pokoju taty. Pusto tu. Wzięłam karton z napisem FIRMA i postawiłam je obok drzwi. 
-Ja już będę szedł. Rebecca pomożesz mi zanieść te rzeczy do samochodu.?
-Oczywiście. 
Wzięłam swoją torbę i i zaniosłam ją pod samochód pana Roberta. 
-Dziękuję ci bardzo do zobaczenia później. 
-Do zobaczenia. 
Wróciłam szybko do domu i usiadłam w salonie. Ciocia za ten czas zrobiła kolacje. Zjadłyśmy ją a później ciocia odpoczywała a ja posprzątałam po nas. Po 21.30 każda z nas rozeszła się do swojego pokoju. Założyłam na siebie naszykowane ciuchy. Makijaż składał się z czerwonej szminki eye linera, podkładu i mascary. Do torebki wrzuciłam jeszcze telefon z kluczami.  Gotowa zeszłam na dół. Cioci jeszcze nie było więc poszłam do garażu i wyjechałam samochodem. W tym momencie z domu wyszłam ciocia. Wyszłam z samochodu i otworzyłam jej bagażnik. Wsadziła tam torbę i razem wsiadłyśmy do samochodu. Bieg gaz i jedziemy. 

**15 minut później**
Wysiadłyśmy z samochodu wzięłyśmy bagaż i weszłyśmy na lotnisko.  Stanęłyśmy w kolejce do odlotów. 
,,Pasażerowie lotu Gdańsk Londyn proszeni są do odprawy"
-Twój lot. 
-Tak. Pamiętaj stąd jedziesz prosto do Roberta, za 2 dni znowu się zobaczymy. 
-Tak wiem ciociu będzie dobrze. 
-Kocham Cię skarbie. 
Pocałowała mnie w czoło i poszła do kolejki.
Ja skierowałam się w stronę tarasu widokowego. Chwilkę później widziałam ją jak wchodzi do samolotu. Poczekałam na start samolotu a następnie poszłam do samochodu i podjechałam do pana Roberta. 

------------------------------
Jest! W końcu! Przepraszam że rozdziału nie było tak długo. Był gotowy w tamtym tygodniu ale się usunął. Mam nadzieję że się spodoba. Komentarze mile widziane :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz