sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział 3

Obudziła mnie zapłakana ciocia.  
-Ciociu co się stało ? 
-Tak mi przykro kochanie. 

-Ciociu powiesz mi w końcu. 
-Twój tato. On miał wypadek. 
-Co!! jak to?! 
-On zmarł na miejscu.
-Nie to nie może być prawda. To jest bezsensu. Dlaczego akurat teraz?! 
-Tak mi przykro kochanie.
Ciocia usiadła obok mnie i mocno przytuliła. Łzy jedna po drugiej ciekły mi po policzkach. 
-Kochanie policjant czeka na dole żeby z tobą porozmawiać.  Zejdziesz?
-Tak. 
Wyszłam powoli z łóżka i razem zeszłyśmy na dół. Policjant czekał w salonie. 
-Witam młodszy aspirant Maciek Drawski. Pani jest córką zmarłego?
-Tak ja. 
-Czy da radę pani przyjechać na komisariat i odebrać rzeczy zmarłego?
-Tak raczej tak. Teraz pana przepraszam ale chciałabym zostać sama. 
Nie wytrzymałam i pobiegłam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko. Zły leciały i leciały.  Dlaczego teraz? Dlaczego wtedy kiedy zaczęliśmy się normalnie w stosunku do siebie zachowywać.  Zycie jest nie fer.  
Nie mogłam się uspokoić. Głowa bolała mnie jak jasna cholera. Nie wiem kiedy przymknęłam oczy i zasnęłam.  

Obudziłam się przed 15. Zeszłam na dół.  Ciocia robiła obiad. 
-Ciociu pojedziesz ze mną na komendę. 
-Tak oczywiście kochanie. Już kończę obiad idź się przebierz I możemy jechać. 
Zrobiłam tak jak kazała przebrałam się i wróciłam na dół.  Wzięła kluczyki od samochodu i poszła po niego. Ja w tym czasie zamknęłam drzwi i czekałam na nią przed wejściem. Podjeżdża pod bramkę wsiadam do samochodu i jedziemy w kierunku komisariatu.  To było bardzo długie 10 minut. Kiedy w końcu pojechałyśmy ciotką zaparkowała i razem weszłyśmy do środka.  Podeszłyśmy do punktu informacyjnego. 
-Dzień Dobry mu do pana Marcina Drawskiego. 
-3 pokój po lewej. 
-Dziękuję bardzo. 
Poszłyśmy pod wskazany pokój. Zapukałam do drzwi. 
-Proszę.  
-Dzień Dobry. 
- Witam . Proszę usiąść.  
Zajęłyśmy miejsce przy biurku. 
-Przyszła pani po rzeczy taty?.
Pokiwałam twierdząco głową.  
Policjant podszedł do jakiejś szafki i wyciągnął z niej portfel, dokumenty i kluczę. Podał mi wszystko zapakowane w worek. 
-Przeprowadzamy śledztwo czy nie było to czasem zaplanowane.  Mam jeszcze takie pytanie. Czy tato miał jakiś wrogów?
-Emm. Ja dokładnie nie wiem.  Może jego konkurenci z rynku. Tata miał dużą dobrze preferującą firmę. Na pewno ktoś go nie lubią a do tego tato nie był człowiekiem który by komuś odpuścił. Raczej tak, ale nie znam nazwisk. Mogę dać numer do jego adwokata. 
- Nie nie trzeba z panem Robertem już się skontaktowaliśmy. 
Na komendzie siedziałyśmy jeszcze ok.40 minut. Ten człowiek zamęczył pytaniami. Ucieszyłam się kiedy w końcu wsiadłyśmy do auta. 
-Ciociu pojedziemy do urzędu żebym mogła odebrać prawo jazdy. 
-Oczywiście kochanie. 

3 godziny później.  
Właśnie weszłyśmy do domu. Prawo jazdy miałam już w portfelu. Ciocia od razu poszła podgrzać obiad. Usiadłam przy krześle barowym i patrzyłam się na zegarek. 
-Kochanie może to za wcześnie ale  czy chciałabyś wyprowadzić się ze mną do Londynu?
-Wiesz ciociu nawet taka myśl przeszła mi przez myśl ale nie jestem pewna. 
-No dobrze kochanie. Przemyśl to sobie a teraz jedz. 
Po obiedzie posprzątałyśmy w kuchni. Naszą pracę przerwał dzwoniący dzwonek do drzwi. Wytarłam ręce i poszłam otworzyć.  W drzwiach stał Łukasz ze swoim ojcem który był najlepszym przyjacielem a zarazem jego adwokatem. 
-Dzień Dobry Rebecco.
-Dzień Dobry proszę.  Zapraszam do salonu. Napije się pan czegoś?
-Może herbatę. 
Poszłam do kuchni i poprosiłam ciocię o jedną herbatę. Następnie wróciłam do gości usiadłam na przeciwko.  
-Chciałbym na początku złożyć ci kondolencje. Wiem też że zapewne nie masz głowy do załatwiania tych wszystkich spraw  związanych z pogrzebem i firmą, więc chciałbym ci zaoferować swoją pomoc. 
-Byłabym wdzięczna gdyby pan zajął się firmą. Oczywiście chcę ją sprzedać, bo ja się ją nie zajmę. Reszta pewnie była przepisana na Ankę.
-Dobrze. No i tutaj cię zaskoczę wszystko jest przepisane na ciebie. Twój tato miał podejrzenia od miesiąca że Anna go zdradza dlatego przepisał wszystko na ciebie.
-No dobrze w takim razie niech pan się zajmie sprawami firmy a ja rzeczami związanymi z pogrzebem. 

Pan Robert siedział jeszcze przez godzinę. Po jego wyjściu nie miałam siły na nic.
-Ciociu rozbolała mnie głowa pójdę się położyć. 
-Dobrze kochanie. Wołaj jak byś czegoś potrzebowałam. 
Nie odpowiedziałam weszłam schodami do pokoju i od razu położyłam się na łóżko. Jedna sprawa nie dawała mi spokoju a dokładniej to propozycja cioci Moniki o przeprowadzce do Londynu. Może to dobry pomysł.  Ten dom będzie mi o wszystkim przypomina. Z tą myślą moje powieki się zamknęły.

-Rebecca kochanie wstawaj.
Otwarłam powoli oczy. 
-Coś się stało?
-Nic strasznie krzyczałaś przez sen . Bałam się o ciebie.  Co ci się śniło?
 -Nie wiem. Nie pamiętam, ale na pewno znam odpowiedź na twoją propozycję. Chcę wyjechać z tobą do Londynu i chce zmienić swój styl. Nie chcę się ubierać już jak bezguście. Chce zamienić trampki na obcasy swetry i bluzki bez dekoltów na top cropy. W Londynie chcę być całkowicie inną osobą. 
-Bardzo się cieszę skarbie. Obiecuję że twoje życie się zmieni. Mam nadzieję na lepsze. 
-Dziękuję ciociu. 
-Jutro jest pogrzeb. Po pogrzebie chciałabym wejść do taty pokoju. Weszłabyś ze mną?
-Oczywiście. Co chcesz zrobić z ciuchami taty?
-Oddam je. 
-Wiem że jesteś zmęczona więc połóż się już. 
Powiedziała i wyszła z mojego pokoju. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki wziąść prysznic. Po prysznicu od razu przebrałam się w piżamę I położyłam do łóżka.  Wzięłam swojego laptopa i poprzeglądałam wszystkie portale społecznościowe, kilka portali plotkarskich. Laptopa wyłączyłam dopiero koło 23. Odwróciłam się na drugi bok nastawiałam jeszcze budzik na 7 i zasnęłam.  

Obudził mnie ten cholerny jazgot mojego budzika. Od razu wyłączyłam go i rzuciłam telefon na łóżko. Chwilę jeszcze po leżałam aż w końcu zdecydowałam się wstać.  Założyłam na nogi kapcie króliczki i powędrował do kuchni. Ciocia jeszcze spała.  Nalałam wody do czajnika i włączyłam do gotowania. 5 minut później siedziałam przy krześle barowym z dwoma kubkami kawy i talerzem kanapek.  Ciocia właśnie w tej chwili weszła do kuchni. Uśmiechnęłam się do niej i Wskazałam miejsce obok siebie.  Ciocia usiadła obok i zaczęłyśmy jeść.  Na 11 był pogrzeb wiec poz jedzeniu miałyśmy jeszcze chwilę żeby odpocząć psychicznie. 
-O której będziemy jechać ? 
-Wiesz pogrzeb o 11 a my musimy być 10,30 wiec koło 10  skarbie. 
Leniuchowałyśmy do 9. Otworzyłam szafę I przygotowałam ciuchy. Czarna sukienka i buty położyłam wszystko na łóżku.  W łazience rozczesałam włosy i umyłam zęby.  Wróciłam do pokoju i założyłam na siebie ciuchy.  Byłam prawie gotowa. Do małej torebki wrzuciłam 2 paczki chusteczek, telefon,kluczyki od samochodu I portfel z dokumentami. Gotowa zeszłam na dół.  Ciocia była już w garażu wiec zamknęłam dom i wyszłam przed bramę.  Po czekałam na ciocię. Wsiadłam do samochodu i pojechałyśmy na cmentarz.  

PO POGRZEBIE. 
Właśnie wróciłam do domu. To najgorszy dzień w życiu.  Nie poznałam własnego ojca. 
-Kochanie chcesz się czegoś napić? 
-Nie ciociu ja pójdę się położyć. 
Powoli wczołgałam się do pokoju. Ściągnęłam buty i upadłam na łóżku.  Nie mam już nikogo. Wszyscy mnie zostawili. Najpierw mama później tata, Karolina i Łukasz. Naprawdę musze się zmienić.  Z tą myślą moje powieki się zamknęły.
Przed 19 obudziła mnie ciocia, oznajmiajac że przyszedł Robert. Ogarnęłam się i zeszłam do salonu. 
-Cześć Rebecca. Przyszedłem zobaczyć jak się trzymasz? 
-Nie jest dobrze ale jakoś się trzymam. 
-Wiem że nie masz pewnie teraz głowy do tych biznesów.  Ale ja muszę widzieć co dalej z firmą? 
-Już mówiłam.  
-Tak tak ale nie wiem czy zmieniłaś zdanie ? 
-Troszkę tak. Postanowiłam ze ja sprzedam ale za trzymam sobie jakieś udziały. 
-Bardzo dobry pomysł.  A dom  ? 
-Dom tez pójdzie na sprzedaż, ponieważ postanowiłam ze przeprowadze się z ciocią do Londynu. 
-No dobrze a Łukasz wie ze wyjeżdżasz ? 
-Ja i Łukasz nie jesteśmy razem od moich urodzin ponieważ to zaklamany gnoj. 
-Ale jak to ? Co się stało ? 
-Zdradził mnie oni oby dwoje mnie zdradzili. Widziałam ivh w sypialni. Jego i Karolinę,  Przepraszam ale nie mam ochoty o tym rozmawiać.  
-Dobrze. W takim razie skontaktuje się z tobą w poniedziałek. Dobranoc.  
-Do widzenia. 

Po jego wyjściu ciocia podeszła do mnie i przytuliła.  
-Cioci musze się przewietrzyć. 
-Tylko nie odchodź za daleko. 
Kiwnęłam głową,  założyłam buty i wyszłam z domu. Szłam ulicami Gdańska.  O 20 to miasto dopiero rozkwita do życia.  Usiadłam na ławeczce na rynku. Postanowiłam zapalić papierosa. Odpaliłam go i zaciagnęłam się. Przechylilam głowę w tył i wypuściłam dym. 
-Przepraszam czy masz może zapalniczkę? 
Podniosłam głowę.  Moim oczom ukazał się chłopak może 2 lata starszy niż ja, w kapturze. 
-Tak proszę. 
Podałam mu zapalniczkę a spod jego bluzy wyłonił się tatuaż.  Miał kształt strzałki.  
-Dziękuję bardzo. Jestem Liam a ty? 
-Nie ma za co. Rebecca miło mi. 
-Co taka ładna dziewczyna robi tutaj sama? 
- Rozmyśla nad swoim życiem.  
-Co się stało ? 
-Nie chcę o tym mówić.  Skąd jesteś? 
-Mieszkam w Anglii ale przyleciałam tutaj na sesje zdjęciową. 
-No dobrze wiesz co ja juz chyba musze wracać do domu. 
-Mogę cię of prowadzić?  
-Tak możesz.  
Wstaliśmy z ławki i skierowaliśmy się w stronę mojego domu. 20 minut później byliśmy już na miejscu. 
-To tutaj. Dziękuję że mnie odprowadziłeś . 
-To czysta przyjemność. A teraz poproszę cię o twój numer. 
Podałam Liam'owi numer pożegnaliśmy się i każdy z nas roszady się w swoją stronę.  W domu przywitała mnie ciocia. 
-Becca to ty ? 
- Tak ciociu idę się położyć.  Dobranoc. 
-Dobranoc skarbie 
Weszłam od razu do łazienki.  Rozebrałam się ciuchy rzuciłam na kosz i węzła pod prysznic.  Szybko umyłam siebie i włosy. Wytarłam swoje ciało i owinięta w ręcznik wróciłam do pokoju. Założyłam na siebie piżamę I położyłam do łóżka.  Właśnie dostałam sms'a.  Był on od Liama.  ChcE się jutro spotkać.  Zgodziłam się od razu. Po tak dobrej wiadomości nie mogłam zasnąć. Zrobiłam to dopiero po 23.

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 
No i jest rozdzial 3. Dziękuję za komentarze. Mam nadzieje ze się wam spodoba ;) dobranoc misie 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz